Kroniki wódy i tatara (A.)

 


To chyba nasze trzecie spotkanie.

Za każdym razem inicjatywa samego widzenia wypływała od niej. Za pierwszym razem zaczęło się od szybkiego spaceru po okolicy, który się skończył trochę dalej niż zamierzaliśmy.


***

- Ogólnie spoko z ciebie gość. Przykro mi, że masz problemy.

- Nie przejmuj się. Ja akurat tak mam, że muszę wszystko przegadać.

- Hmmm... Anyway... Żeby postawić sprawę jasno.

- Tak?

- Ja od dawna z nikim się nie bzykałam.

- Mhm?

- To, jakby co, - zaczyna ostrożnie.- ja jestem chętna i jak ty jesteś chętny, to, jak chcesz, możemy iść do ciebie. Do mnie dziś nie można bo, ktoś tam jest. Rozumiesz. Pytanie tylko, czy masz tam warunki

(nie miałem, coś wymyśliłem)

***

Byłem w złym stanie. Nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Przedłużałem rozmowę próbując ja zainteresować swoim chujowym życiem.

W ogóle ją to nie intrygowało, ciągle przerywała i nieumiejętnie zmieniała temat rozmowy na swój. Było to irytujące i frustrujące. Ale była tu, półnaga, uśmiechnięta i chętna.

Wielu facetom by to wystarczyło i nawet by było aż nadto.

Ja jestem pojebany.

***


Przyciskam ją do pościeli. Ona jęczy i chyba (po raz kolejny) nie udaje. Nie wiem. Dowiem się potem. Może zapytam.

Kończę w gumie. Nie czuję przyjemności. W normalnych warunkach powinien być to mój trzeci raz, ale po całej butelce wina mogę i umiem długo. Z racji tego, że było to białe wino, nie opada mi, a właściwie sterczy i nabrzmiewa.

Po czerwonym było by gorzej, jeszcze bym nic nie pamiętał i może by było lepiej.

Z racji uzasadnionych podejrzeń o HFA, mam to wszystko obcykane. Wódki znów nie piję.

Po orgaźmie czuję się jeszcze gorzej. Opadam obok niej i twarz chowam w poduszce.

- Czemu to wszystko jest takie popierdolone?


***


Za drugim razem zaprosiła mnie wprost do siebie. Bez żadnego spaceru, wycieczki, zbędnej rozmowy.

W sumie po pierwszym spotkaniu miałem wrażenie, że to stanie się akcją cykliczną. Będzie jej smutno w pewnym momencie miesiąca i będzie mnie potrzebować.

A ja przylecę mimo swoich planów i zobowiązań. Na stare lata stanę się lokalnym bolcem na zawołanie.

***

Należała do gatunku gadających w trakcie. Nie żeby jej wypowiedzi w momencie ssania sutków i pieszczenia łechtaczki miały jakiś sens, bo były to bardziej "och, ach, jak mi dobrze, tak mi rób, teraz mocniej". Do znudzenia i znużenia. Jakby mogła to by nawet gadała z fiutem w ustach.

Na szczęście nie mogła.

Kleczę przed nią trzymając za głowę i patrzę jak jej ciało drży kiedy wchodzę w nią tak głęboko jak się da. Dłonią zjeżdżam po kręgosłupie między pośladki i też przyciągam w ten sposób do siebie.

Dojrzałe kobiety wiedzą czego chcą w łóżku i wiedzą co muszą oddać, żeby ktoś im chciał się odwdzięczyć.

Tu akurat było tak, że dobre rzeczy dałem jej już na wstępie. Teraz rozliczałem długi.

Penis rośnie. Czuje jak nabrzmiewa. Ona chyba też, bo po raz pierwszy na poważnie się dławi. Pościel poniżej jej jest mokra od jej śliny.

Nie przerywam, bo chce skończyć. Jej ciało wygina się w odwrócony łuk.

Dalej nie zamierzam przerywać.

Dziś ma być mi dobrze.

- Ej - podnosi głowę. - Chcesz mnie udławić?

- Nic nie mów. - zaciskam palce na włosach i ściągam w dół.


***

(Na marginesie należy umieścić moje przemyślenia.

Otóż, jakość i zadowolenie z produktu czy usługi nie mierzy się tym co opowiadają o nim w reklamie czy marketingu. Można opowiadać cuda o tym co dany produkt potrafi zdziałać, albo że dana usługa jest remedium na wszystkie nasze problemy. Często jest to stek bzdur, półprawdy albo nawet kłamstwa, do tego w formie bełkotu. To jest po to, żeby sprzedać raz i spierdalać.

Zadowolenie mierzy się w ilości klientów powracających.)

***

Szlajam się po jej kuchni już nago.

- Ktoś tu odwalił niezłe pomysły.

- Ale co? - opiera się jędrnym tyłkiem o stół.

- No to łączenie blatu... ja bym za to nie zapłacił. Nawet dla siebie bym tak nie zrobił.

- No taki urok wynajmowanych mieszkań.

- Ciekawe czy solidne.

***

Teraz jest lepiej. Jestem po paru miesiącach pracy na sobą, nowy terapeuta, kilka erotycznych znajomości, które szybko się skończyły lub, w których nikt nikomu nie przeszkadza.

Biorę ją na tym blacie i sprawdzam, czy wykonawca przynajmniej dobrze go przykręcił.

Albo źle przykręcił albo jednak jest za mocno.

Patrzę na jej falujące cyki, na ten uśmiech. Słucham tego jak nawija, że tak jest doskonale, że ja taki ładny, że jest fajnie, najlepiej, że jeszcze, że mocniej, że słabiej, że wolniej, że szybciej, że nie ta dziura.

Ja jebie.


***


Także pisze do mnie po raz trzeci i znów ma wolną chatę. Po raz kolejny przynoszę butelkę wina, którą sam wypiję, i również tym razem mam wrażenie, że rozmowa jest tu zupełnie niekonieczna. Tego porozmawiania przed to bardziej ja potrzebuję.

A u mnie dobrze, jest ok. Z dużym plusem.

Czas potrafi zdziałać cuda.


***

Rozsiadłem się w fotelu zachowując dystans. Zaczynając rozmowę o czymś co jest dla mnie ważne, że spokojem przyjąłem to, że mi momentalnie przerwała. Słucham tych słów, których treść mnie w ogóle nie interesuje i patrzę na jej zrobione na dwa rozmiary większe cycki, które czekają aż wywlokę je spod materiału.

Pamiętam, że miała bardzo, ale to bardzo, wrażliwe sutki.

Wzrok kieruje na te długie założone na siebie nogi, które tez czekają aż je rozłożę.

Słucham tego co mówi i przyłapuje się, że uznaje to za bzdury.

Penisem jestem gdzieś pomiędzy ścięganięciem spodni a założeniem butów. Głowę mam zupełnie gdzie indziej.

***

Inna rozmowa. Bardziej istotna. Z kimś innym

- Jutro wstaję i mam dwie godziny dalej powrót do rzeczywistości.

- A to co tutaj to nie jest twoja rzeczywistość?

- Hmm.

- Fajnie jakby była.

- Okeeeej.

- Zastanów się. Mówiłeś, że podzieliłeś sobie świat na nierówno istotne warstwy. Osobno praca, osobno dzieci, osobno była, osobno relacje towarzysko-romantyczne. To co tutaj też osobno? Okłamujesz się, że jesteś w stanie w każdej funkcjonować oddzielnie. Tam jesteś wesoły, tam szczęśliwy, tam smutny i tak dalej. Ale na pewno Dasz radę? Nie męczy cie to?

- Męczy.

- Nie zaklinaj rzeczywistości. Jest jedna.

***

- No i... u mnie tyle. Jest lepiej.

- To się ciesze – rozkłada nogi.

- I będę szedł – dokończyłem wino.

- Co?

- Od jakiegoś czasu Cię nie słucham.

- Co, kurwa?

- Poznałem kogoś i nie chcę tego zjebać w ten sposób. Jak ma się zepsuć, to...

- To na chuj, żeś przyszedł?

- W sumie właśnie chciałem cię przeprosić.

- Dzięki. Możesz spierdalać.


***




***

Witaj czytelniku.

Jeżeli Ci się to wszystko podoba,

ebook mojego autorstwa możesz kupić

TUTAJ


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Karolina: część szósta (ostatnia)

Tinder: Natalia (część pierwsza)

Karolina: część piąta