Tinder: Natalia (część pierwsza)
Ten wieczór kończył się tak samo beznadziejnie jak się zaczynał. Laska z tindera okazała się się totalnym niewypałem. Nie dość, że o dwa punkty na skali jeden-dziesięć niżej niż na zdjęciach to jeszcze o kilka lat starsza i kilogramów cięższa.
Ogólnie by mi to nie przeszkadzało, bo w sumie nie była brzydka, nienagannie umalowana i wydawała się w pełni świadoma, że ten wieczór może się różnie skończyć. Raczej była chętna na ciekawsze opcje niż wsadzenie do ubera, pomachanie do siebie i usunięcie pary w aplikacji.
Ale była tępa. Jak motyka.
Rozmowa szła jak po stalowa felga po gruzie i nie było nawet przebłysku jakiegoś wspólnego porozumienia co do jej poziomu. Nie żebym uważał się za człowieka wybitnie błyskotliwego, fizykiem kwantowym nie jestem, nie wykładam nigdzie. Ale miałem wrażenie, że sprawiają jej problemy wyrazy dłuższe niż trzy sylaby.
No i przeklinała. W sensie że kurwy, dziwki i pojebane nie były w jej przypadku elementem podkreślającym istotność wypowiedzi, nie dodawały dodatkowej ekspresji. Po prostu było to jej podstawowe słownictwo.
Ogólnie to liczyłem na coś tej nocy. Standardy miałem zaniżone. Powiem dosadnie, że w sumie to bym poruchał.
Ale obcowanie z tą... dziąchą było wykańczające psychicznie. Każde jej słowo ryło małe wyrwy na zwojach, a po zakończonej wypowiedzi człowiek czuł się głupszy.
- Nie dogadam się z tym miastem nigdy. - odkręciłem sobie małpkę białego taniego wina i przystawiłem do ust.
Poznań o tej porze roku i dnia był wyjątkowo paskudny. Nie żeby w innych godzinach czy miesiącach było jakoś dobrze, ale ciepły deszczowy listopad dodatkowo pogłębiał depresyjność tego całego fyrtla.
- Idę do domu - powiedziałem sam do siebie i sięgnąłem do kieszeni po telefon, żeby zamówić przejazd.
"Sprawdzę jeszcze tego tindera"
Ping. Klik
(Cześć. Na profilu masz napisane, że zależy Ci na rozmowe)
(Chcesz pogadać)
(?)
Natalia. Ładna, młoda blondynka. Trochę blada. Dwadzieścia pięć lat. Szczupła, trochę chuda. Trzy kilometry ode mnie.
(Cześć. Inteligentna rozmowa na poziomie by mi się dziś przydała)
Odpisałem nie licząc na nic więcej niż jakieś pierdolenie na czacie. Był środek tygodnia, chyba środa i niedawno minęła północ. Przeskoczyłem na ubera i zacząłem wpisywać adres domowy.
(Dasz radę załatwić czerwone wytrawne wino i cienkie papierosy?)
(Mogą być dowolne, ale lubię Vołgi)
(No i umówmy się, że będzie to rozmowa)
No cóż.
Ubera zamknąłem i od razu ruszyłem. Decyzja była już podjęta i miałem misję. Załatwić wino i fajki. Żaden problem. Najwyżej sam wypiję i spalę.
(W sumie możesz podać adrs. Powinien em być w ciągu pół godziny)
(podała adres)
(Dam znać jak będę już w drodze)
Papierosy, wino, całodobowa Żabka. Niby wszystko powinno się ze sobą łączyć, ale nie tu. Nie w tym mieście. Tu się okazało, że po dwudziestej drugiej w obrębie centrum nie można sprzedawać alkoholu w detalu. I to prawo obowiązuje od zeszłego tygodnia.
K U R W A
Jakby w moim życiu nie mogłoby się wydarzyć nic straight-forward, bez komplikacji i niepotrzebnego chodzenia. Jeszcze mnie żul zaczepiał o pieniądze, a potem wyzywał jak nie chciałem mu dać i poleciłem wziąć się do roboty. Szkoda dialogu na tę wstawkę bo to nie jest istotne, ale warto wspomnieć, że się jakieś rzeczy dzieją po drodze.
Na mapach ogarnąłem, że między mną a wskazanym adresem jest stacja benzynowa, trochę poza "Centrum" i zakup pożądanych przedmiotów się uda. Trzy minuty później byłem w uberze, po pięciu minutach na Shellu, po kolejnych siedmiu na miejscu. Nie liczyłem, ale obrzydliwy wieżowiec pośrodku osiedla innych wieżowców miał około jedenastu pięter a jak podała mi numer to byłem pewien, że windą będę jechał na jedno z ostatnich.
Kiedy odwiedzam kogoś o tej porze zawsze mam wątpliwość, czy dyskretnie pukać, czy ryzykować, że dzwonek w drzwiach rozejdzie się echem przez korytarz i obie klatki schodowe. Po chwili wahania wybieram jednak dzwonek. Lubię żyć na krawędzi.
Nie działa.
To zapukam.
Emocje rosną w sumie.
I cisza.
Drugi raz głośniej.
Aha.
Odruchowo sięgam po telefon, bardziej żeby sprawdzić która godzina, niż żeby pisać jak bardzo dużo żalu mam w związku z tym, że zostałem wystawiony.
Napisała coś.
(Drzwi masz otwarte)
***
Witaj czytelniku.
Jeżeli Ci się to wszystko podoba,
ebook mojego autorstwa możesz kupić
O cholerka! Czekam na dalsza cześć tej historii!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZawsze, drogi Bartku!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGdzie Cię mogę znaleźć?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZbyt wiele nie pomogłeś.. ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńObiecujący początek, oby dalsza część miała podobny klimat... Status: w oczekiwaniu na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuń:3 nie mogę się doczekać kolejnego wpisu.
OdpowiedzUsuńTeraz moge dodać że zapowiada się obiecująco
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz. Nie daj się słomianemu zapałowi. Byłoby szkoda
OdpowiedzUsuńChcę więcej , fajnie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuń